Miała czarne oczy osadzone głęboko pod wysokim czołem. Na tle bladej twarzy wyglądały jak porzucone kamienie. Niektórzy widzieli w nich głębię. Inni rozpoznawali raczej pustkę. Rodzice nadali jej ładne imię i ochrzcili w zabytkowym kościele. Sara była przecież niezwykła.
Dbali o nią oboje. Nawet wtedy, gdy przestało być między nimi dobrze. Sara leżała w białej, nieskazitelnie czystej pościeli, nieświadoma, że tata goni właśnie mamę, że w rękach trzyma siekierę. Później tata zaprzeczy, że coś takiego miało miejsce. Mama mu winy nie udowodni, prokurator nie da mamie wiary. Zresztą to było tak dawno temu, potem jeszcze długo ze sobą żyli. Byli wciąż razem, gdy tata jeździł w delegacje, a mama witała w domu nowych wujków, całując ich zawsze bardzo serdecznie. Tata zresztą nie był naiwny, doniosłym głosem oznajmiał co sobie o mamie myśli. Potem szedł do pokoju Sary i wręczał jej nowe zabawki. O córce zawsze pamiętał. Zaglądał pod łóżko, do szafek, do kosza z zabawkami. Potem Sara znowu słyszała jego zły głos, gdy krzyczał na mamę, że nie posprzątała.
Mama przychodziła codziennie utulić Sarę do snu. Miała czerwone, smutne oczy. Mówiła, że bardzo ją kocha, że jest dla niej najważniejsza, że poradzą sobie bez taty. „Ty jesteś moja i tylko moja”, „On nas więcej nie skrzywdzi, nie bój się”. Sara tylko patrzyła, a potem czuła się winna, gdy tata przynosił nową zabawkę. Gdy tata ją przytulał i mówił, że jest tylko jego i nikt mu jej nie zabierze, Sara nie wiedziała co ma o tym myśleć. Ale zabawki zawsze sprawiały jej radość.
Potem tata się wyprowadził do dziadków i zrobił córce nowy pokój. Kupił najdroższe mebelki, bo takie sobie wymarzyła. Siostry taty lubiła bardzo. Wszystkie się nią opiekowały. Sara była bardzo radosna, gdy przychodziła sobota i tata po nią przyjeżdżał. U mamy też było jej dobrze, ale pokój miała znacznie skromniejszy. Stare zabawki już się jej znudziły, a te, które ostatnio kupił tata, kazał zostawiać u niego.
Mama miała nowego chłopaka, który starał się być miły dla Sary. Ale kiedy przychodził, nie mogła już zasypiać w łóżku u mamy. Powiedziała tacie o nowym chłopaku i że nie jest już tak miło jak kiedyś. Gdy przyjechała po nią mama, jak zawsze w niedzielę wieczorem, tata powiedział, że dziecka nie odda, że Sara źle się poczuła, że chora nie będzie nigdzie jeździć i żeby mama przyjechała innym razem. Potem tata wyszukał w Internecie najdroższego psychologa i zaprosił pilnie do domu, bo dziecko, bo płacze, bo krzywdę córce ktoś wyrządził.
W tym miejscu narracja się załamuje i każdy opowiada inną historię. Tata twierdzi, że nowy chłopak mamy bije jego córkę, że Sara ma siniaka na nodze i na ramieniu. Że córka rozpacza i trzeba jej pomóc. Pani psycholog nie ma wątpliwości, że wersja taty jest prawdziwa, że nad Sarą ktoś się znęca. Do protokołu, przy składaniu zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, zezna, że w oczach dziecka krył się taki smutek, że nie ma możliwości, by się pomyliła. Jest w końcu psychologiem od kilku lat, występuje czasami w popularnym talkshow jako ekspert, że na dzieciach świetnie się zna, że czarne oczy Sary to oczy rozpaczy. Prokurator sprawdza, że rzeczywiście pani ekspert jest osobą medialną. Nie można tej sprawy zlekceważyć. Postępowanie potrwa jeszcze dwa lata, tylko po to, by na końcu je umorzyć. W uzasadnieniu napisze, że do przestępstwa nie doszło, że nie ma na to dowodów, że to wszystko walka o dziecko. W czasie postępowania trzykrotnie przesłucha wszystkich członków rodziny i jeszcze wróci do pani psycholog. Gdy usłyszy, że w celach terapeutycznych spotykała się z dziewczynką na ławeczce w dużym centrum handlowym, przestanie postrzegać ją jako eksperta.
Tata po wizycie pani psycholog zapakuje córkę do samochodu i pojedzie do szpitala na obdukcję. Te dwa siniaki trzeba odpowiednio udokumentować. Sara poczeka kilka godzin w poczekalni, bo nie jest to pilny przypadek. O pierwszej w nocy dwie panie doktor zrobią obdukcję, założą jej niebieską kartę. Wprawdzie siniaki mogły powstać przy zabawie, w końcu Sara ma siedem lat i bawi się na podwórku z koleżankami. Ale tata mówi, że przemoc, więc trzeba nazwać Sarę po imieniu – ofiara. Sara bardzo bała się tej nocy, ale wiedziała, że dzięki temu tata będzie z niej dumny.
Mama będzie jeszcze przez kilka nocy wystawać pod domem, prosząc, by tata oddał jej córkę. W końcu założy mu sprawę o uprowadzenie dziecka. Tym prokurator nawet się nie zajmie, bo przecież tu nie ma przestępstwa. Ojciec póki co ma pełnię praw do dziecka, w postępowaniu rozwodowym zabezpieczono jego kontakty. Ale w końcu ustąpi, prawnik poradzi mu, że to nie najlepsze wyjście, żeby tak odseparowywać matkę od dziecka, zwłaszcza, że z tą przemocą to nie jest do końca jasne.
Mama przerażona zachowaniem taty też nie będzie chciała oddać mu córki. Wtedy tata będzie ścigał ją samochodem, zajedzie jej drogę i siłą będzie wyciągać córkę z auta. Tu też będzie doniesienie o popełnieniu przestępstwa, jedno z kilkunastu wokół Sary. Wszystkie umorzone, sprawy nie było. Tylko Sara wciąż nie wie z kim jest bezpieczna.
Te puste oczy wypełnia radość z nowych zabawek, a tych jest więcej u taty. U mamy też jest miło, ale przecież tam ją skrzywdzono. Zresztą nigdy nie wiadomo kto zajmie tej nocy miejsce w jej łóżku. Gdy Sara dorośnie, wciąż będzie czuła tę pustkę. Zakupy, jedzenie, nowi znajomi. Ulgę czuje tylko na chwilę. Przyjaciele szybko odchodzą, bo Sara jest taka interesowna. Chce ciągle więcej i czegoś w zamian za spędzanie z nią czasu. Nigdy nie jest zadowolona i szybko jej się nudzą. To nie jest dla nich zrozumiałe. Sara bez przerwy otacza się nowymi ludzi i wszyscy są pod wrażeniem jej smutnej historii. Ale potem czują się uwięzieni. Ta pustka w oczach jest niebezpieczna. Unikają jej, a ona czuje się znowu skrzywdzona. Pustka wciąż się powiększa.
Część I znajduje się tutaj.
2 comments On Dzieci skonfliktowanych rodziców. Część II: “Sara”.
Sara jest kobieta ja mezczyzna wiec matka ze swoja rodzina wrabia mnie w co chce. Ja sprawca bo mezczyzna. Wszystko poodwracane, szalona niezrownowazona matka kryta przez policje.
A nie zapomnialem pewnie od tego wszystkiego, mam porozrywane mysli i mowie bez skladni i jestem schizofrenikiem. Nikt nie widzi ze chca mnie zniszczyc. Oprocz niektorych policjantow ktorzy i tak siedza cicho.