Leczenie chorób psychicznych za pomocą elektrowstrząsów kojarzy się często z nieludzką praktyką zadawania cierpienia pacjentom. Do powszechnej świadomości przedostał się obraz terapii elektrowstrząsowej przedstawiony w “Locie nad kukułczym gniazdem” wraz z antypsychiatrycznym wydźwiękiem książki i filmu. Metoda jawi się jako kontrowersyjna ze względów etyczno – moralnych. Tymczasem, stosowanie tej formy terapii jest do dzisiaj praktykowane, a sami psychiatrzy często podkreślają jej skuteczność i szybką poprawę zdrowia wielu pacjentów.
Elektrowstrząsy jako metoda leczenia
Zanim przejdę do niezwykle ciekawej historii terapii elektrowstrząsowej, poczynię kilka uwag wprowadzających. Ze znalezionych przeze mnie artykułów z Psychiatrii Polskiej przebija aprobata leczenia elektrowstrząsami i życzenie, by metoda ta była częściej stosowana. Okazuje się, że polscy lekarze stosują ją najrzadziej ze wszystkich krajów w Europie centralnej i wschodniej (u około 0,72 % wszystkich pacjentów psychiatrycznych) [2].
W Polsce najczęściej stosowano leczenie elektrowstrząsami w Katedrach Psychiatrii w Łodzi, Lublinie, Gdańsku (dane za 2005 r.) [ 2]. Zabiegi elektrowstrząsowe najczęściej wykonywane są u pacjentów z rozpoznaniem zaburzeń afektywnych – nawracających zaburzeń depresyjnych, choroby afektywnej dwubiegunowej oraz w schizofrenii lekoopornej. Zdarza się, że tę formę terapii stosuje się u kobiet w ciąży oraz osób poniżej 18 r. ż.
Uważa się, że przyczyną niskiej popularności metody są wysokie koszty jej stosowania, niska wiedza o jej skuteczności oraz traktowanie elektrowstrząsów jako metody niehumanitarnej [2]. Ponadto leczenie to należy do grupy metod o podwyższonym stopniu ryzyka, choć sami lekarze często uważają je za względnie bezpieczne. Ryzyko zgonu jest niskie i zbliżone do ryzyka zgonu podczas znieczulenia do małych zabiegów chirurgicznych. Natomiast najczęściej opisywanym działaniem niepożądanym jest upośledzenie funkcji poznawczych (głównie pamięci). Często zgłaszane są także bóle głowy, nudności i wymioty. Niepamięć wsteczna po zabiegach poprawia się zazwyczaj w ciągu pierwszych miesięcy po kuracji [1].
Metoda jest kontrowersyjna również z tego względu, że nie do końca wiadomo, w jaki sposób wywołuje poprawę zdrowia pacjentów. Efekt terapeutyczny wiązany jest przez lekarzy z nieselektywną aktywacją i modulacją wielu układów neuroprzekaźników podczas i po zabiegu elektrowstrząsowym [1]. Mimo wszystkich niedogodności, a głównie niedopowiedzeń, wskazuje się, że “elektrowstrząsy – będąc jedną z dawnych metod, pochodzących jeszcze z ery poprzedzającej okres nowoczesnej farmakoterapii – pozostają nadal w pełni uznaną, bezpieczną i wysoce efektywną metodą terapii psychiatrycznej” [3].
Wykorzystanie elektryczności w medycynie
Kojarzenie szeroko pojętej elektryki z wpływem na psychikę ludzką sięga zamierzchłych czasów. Starożytni Grecy odkryli elektrostatyczne właściwości bursztynu, nazywając ten kamień elektronem. Choć jego oddziaływanie było zbyt słabe, by wykorzystać go w medycynie, bursztyn znalazł na stałe miejsce w ezoteryce i medycynie ludowej. Wystarczające natomiast było źródło elektryczności pod postacią ryb elektrycznych. Miał je stosować Skryboniusz Wielki – nadworny lekarz cesarza Klaudiusza. Około 46 lub 47 roku n.e. leczył pacjentów uskarżających się na bóle głowy i podagrę, w ten sposób, że przykładał do nich ryby elektryczne z rodzaju drętw.
W ślad za nim poszli Pliniusz Starszy (23 – 79 n.e.) oraz Galen (ok. 130 – 200 r. n.e.), stosując metodę przykładania drętw także do głów pacjentów mających problemy z nastrojem i zachowaniem. Z kolei Etiopczycy w XVI – XVII w. wykorzystywali suma elektrycznego w celu wypędzenia z pacjentów złych duchów. Podobno leczenie z wykorzystaniem wyładowań elektrycznych ryb przetrwało w Europie do końca XIX w., aż zostało zastąpione użyciem sztucznej elektryczności [3].
Sławne eksperymenty z wykorzystaniem elektryczności w celu pobudzania struktur nerwowo-mięśniowych żab od 1781 r. przeprowadzał Luigi Galvani na Uniwersytecie w Bolonii. Natomiast jego siostrzeniec Giovani Aldini miał około 1804 r. przeprowadzać eksperymenty z wykorzystaniem elektryczności m.in. w celu wskrzeszania ludzi. Podobno przeprowadzał swoje badania na osobach skazanych na śmierć przez dekapitację. Niektórzy dopatrują się w Aldinim pierwowzoru dra Wiktora Frankensteina. Inni twierdzą, że Maria Shelly oparła swoją powieść z 1818 r., wzorując się na niemieckim alchemiku Johannie Konradzie Dipplu (1673 – 1734) [3].
W połowie XVIII w. swoich pacjentów poprzez przykładanie prądu stałego – galwanicznego miał leczyć francuski lekarz Jean LeRoy. Twierdził, że udało mu się w ten sposób wyleczyć pacjenta z histerycznej ślepoty. Kontrowersyjne jest, czy dzięki temu udało mu się wywołać napady drgawkowe. Pacjentów za pomocą elektryzowania leczył także John Wesley – założyciel kościoła metodystów.
Znane są opisy przypadków stosowania elektryczności w terapii zaburzeń psychicznych w tamtym okresie czasu z różnych europejskich miast. Również Zygmunt Freud miał w latach 1893 – 1895 r. eksperymentować z terapią elektryczną, choć w późniejszym czasie wypowiadał się o takich metodach krytycznie. Podobno ze stosowaniem elektryczności w terapii depresji eksperymentował także Józef Babiński na początku XX w., lecz bez większego efektu [3].
Początki terapii elektrowstrząsowej
Chociaż próby leczenia zaburzeń psychicznych, jak wynika z powyższego opisu, były stosowane wcześniej, za ojców terapii elektrowstrząsowej uważa się włoskich doktorów Ugo Cerlettiego i Lucio Biniego. W dniu 15 kwietnia 1938 r. badacze przeprowadzili pierwszy zabieg elektrowstrząsowy u pacjenta chorego na schizofrenię. Cerletti wyróżnił się na tle swoich poprzedników nie tyle wykorzystaniem stymulacji elektrycznej, co elektrycznie wywołanych napadów w terapii psychiatrycznej. Uprzednio eksperymentowano z wykorzystywaniem substancji chemicznych, jak np. kardiazolu, w celu wywołania drgawek u pacjentów, które były uważane za przydatne w terapii schizofrenii, choć niebezpieczne i trudne do opanowania.
Cerletti przeprowadzał swoje badania na zwierzętach. Eksperymentował najpierw na psach, co kończyło się ich śmiercią – ze względu na zatrzymanie akcji serca, z powodu błędnego rozmieszczenia elektrod. Natomiast Bini był konstruktorem aparatu wykorzystanego do pierwszej stymulacji klinicznej. Bini odkrył też, że elektrody należy umieścić na skroniach psa, a wówczas prąd będzie bezpieczny. Później za obiekty badawcze służyły badaczom świnie [3].
Pierwszym pacjentem, u którego zastosowano zabiegi był włóczęga Enrico S., który został zatrzymany przez policję i przyprowadzony do kliniki. Lekarze rozpoznali u niego zespół schizofreniczny na podstawie jego zachowania i wypowiedzi. Pierwsze próba wywołania drgawek okazała się nieudana ze względu na zbyt niską dawkę prądu, wobec czego powtórzono ją – również bezskutecznie. Przed trzecią próbą pacjent miał powiedzieć jasno i wyraźnie “Uwaga! Następny raz może być zabójczy!” [3].
Wbrew słowom ostrzeżeniu pacjenta wykonano silniejszy zabieg, wywołując uogólniony, trwający 80 sekund, napad drgawkowy. Pacjent następnie wybudził się i nie zdradzał objawów psychozy. Leczenie zostało następnie rozpropagowane w Europie i Stanach Zjednoczonych. Później metoda terapii elektrowstrząsowej zyskała na bezpieczeństwie, dzięki wprowadzeniu farmaceutyków, przez co wyeliminowano dawne powikłania związane z złamaniami trzonów kręgów i kości długich, a także zapewniono pacjentom komfort psychiczny [3].
Kontrowersje związane z terapią elektrowstrząsową
Jak wskazuje powyższy opis zastosowanego zabiegu, przeprowadzono go wbrew woli pacjenta. I tak od pierwszego momentu terapia elektrowstrząsowa stała się moralnie kontrowersyjna. W tym roku (2013) mija 85 – lecie jej stosowania. Nie jest to wbrew pozorom metoda historyczna, a wręcz przeciwnie – przez wielu uważana za niezwykle skuteczną. W przeszłości była jednak wykorzystywana w celu kontroli i dyscyplinowania niesfornych pacjentów, co przyczyniło się nie tylko do niesławy tej metody, ale także do ukazania szpitali psychiatrycznych jako miejsc zniewolenia. Ruch antypsychiatrii z pewnością wskazałby w tym miejscu na wiele grzechów popełnianych tak w przeszłości, jak i obecnie. Dzisiaj obok metod biologicznych stosowane są psychoterapia i terapia środowiskowa. W najcięższych przypadkach sięga się po elektrowstrząsy, zdarza się, że stosuje się tę metodę z przyczyn życiowych (tendencje samobójcze, stupor depresyjny, katatonia zagrażająca życiu) [1].
Zachęcam do zapoznania się tekstem Tomasza Zyssa i wsp., gdyż zawiera on wiele ciekawych informacji zarówno o historii terapii elektrowstrząsowej, jak i terapii wstrząsowej indukowanej chemicznie, a także innych podobnych historycznych metodach.
O kwestiach etycznych poczytasz także w artykułach:
- Polska psychiatria w przekroju – tekst o relacjach psychiatra – pacjent i poszanowaniu autonomii pacjentów
- Ekspert tabloidów znowu przemówił – krytyka medialnych postaw niektórych psychologów
Literatura
1. Dąbrowski M., Parnowski T. (2012). Analiza kliniczna skuteczności i bezpieczeństwa leczenia elektrowstrząsowego. Psychiatria Polska 3, s. 345 – 360.
2. Palińska D., Gazdag G., Sobów T., Hese R. T., Kłoszewska I. (2008). Leczenie elektrowstrząsowe w Polsce w 2005 roku – wyniki ankiety przeprowadzonej w polskich szpitalach psychiatrycznych, Psychiatria Polska 6, s. 825 – 839.
3. Zyss T., Hese R. T., Zięba A. (2008). Terapia wstrząsowa w psychiatrii – rys historyczny. Psychiatria Polska 6, s. 797 – 818.
10 comments On Krótka historia elektrowstrząsów
Bardzo ciekawy tekst, choć nie powiem, żebym dał się przekonać. Wygląda na to, że kultura i popkultura mają na mnie większy wpływ niż argumenty naukowe.
Powiem szczerze, że ja też nie jestem przekonana. Stoję raczej po stronie oddziaływań psychoterapeutycznych i środowiskowych, ale czasami to nie jest możliwe. Najważniejsza jest wola pacjenta, problem pojawia się, kiedy nie jest on w stanie jej wyrazić. Pozdrawiam
Fantastyczny tekst. Ja osobiście jestem przeciwna elektrowstrząsom dla mnie one są dokładnie tym samym co psychoanaliza. Jeśli coś upośledza aspekty poznawcze dla mnie równa się samo zło. Problem leży w tym, że jesteśmy wszyscy źle wychowani. Tak jak piszesz czasem psychoterapia to za mało. Kształtowanie nowych postaw. Niebawem na moim blogu będzie o tym więcej. pozdrawiam
Bardzo celna uwaga. Metody upośledzające funkcjonowanie poznawcze mogą służyć lekarzom, a nie pacjentom, w związku z czym mówią o skuteczności metody i poprawie funkcjonowania pacjenta. Z drugiej strony też nie potępiam terapii elektrowstrząsowej. Z uwagą będę śledzić Twojego bloga, bo zdecydowanie warto. Pozdrawiam 😉
Ja jestem wniebowzięta, że odnalazłam Twojego bloga. Jak będę dawać na tacę 😉 dam z Ciebie 😉 Takie osobowości należy promować. Twój blog mówi dużo i konkretnie. Bez ściemy. I wiesz o czym piszesz 🙂
Jest już duży problem z procesami poznawczymi. Czasem myślę, że ich brak. A jeszcze mają być “rozgrzane” no nie wiem. Choć z drugiej strony. Widzę, że się interesujesz neuropsychologia więc na pewno trafiłaś na badania mówiące o zabawie z diodami i osobami chorymi na padaczkę. Oprócz tego, że źli lekarz 😉 zdemaskowali występowanie duchów (projekcja mózgu stymulowana neuro) to zahamowana została epilepsja. To jak zabawa z nożem. Kroi on chleb ale też może zabijać. pozdrawiam 🙂
Niezmiernie mi miło, aż się zaczerwieniłam… no i ta taca :*. Wszelkiemu redukcjonizmowi mówimy nie 😉
stanowczo z kobiecym przytupem 😉
Ja czytałem, że Shelly oparła postać Frankensteina na Tessli. Brzmi prawdopodobnie, bo ten ostatni miał opinię szalonego naukowca i maga.
Polecam też zapoznanie się z krzesłem elektrycznym Cerebrex (spokojnie, nie wierzę w jego działanie, więc to nie jest kom reklamowy). Ten “mebel” nie zabija, nie służy do leczenia chorób psychicznych… Służy za to do podnoszenia inteligencji.
Ile źródeł, tyle wersji 🙂
Bardzo ciekawy i interesujący tekst, pokazujący terapię elektrowstrząsów z troszeczkę innej perspektywy. Na pewno dający dużo do myślenia.
Sliding Sidebar
Najbardziej popularne