Tytułem wstępu.
W ciągu kilku ostatnich dni przez media przetoczyła się kolejna nierzeczowa dyskusja na temat szkodliwości palenia marihuany. Brak umiejętności logicznego myślenia i prawidłowego wyciągania wniosków jest stałym elementem debaty publicznej w Polsce i co do zasady nawet mnie to nie dziwi. Już się do tego po prostu przyzwyczaiłam. Tym razem jednak mam duży niesmak do dziennikarzy i polityków, tych lewicowych i konserwatywnych. Wybaczam brak zrozumienia dla wyrazów “przyczyna” i “skutek”, nawet nie widzę powodu, by się czepiać, że ktoś nie odróżnia korelacji od związku przyczynowego. To wszystko można przecież wytłumaczyć, znaleźć metodę dydaktyczną, by w końcu przemówić do tych, którzy choć mają dyplomy, są zupełnie niewykształceni. Brakuje mi w tym dyskursie głównie wrażliwości etycznej.
Gdy w mediach pojawia się matka nastolatka, który popełnił niespełna miesiąc temu samobójstwo, to tragedia, która ją spotkała nie może być argumentem “za” ani “przeciwko” paleniu, czy legalizacji posiadania marihuany. Ktoś, kto podnosi argument, że trawkę należy zalegalizować, z pewnością nie jest orędownikiem popełniania samobójstw wśród młodzieży. Kto chce karać za posiadanie marihuany, nie może twierdzić, że zapobiegnie to tego typu tragediom. W mojej ocenie to wydarzenie wcale nie powinno być rozpatrywane w kategoriach “za” lub “przeciw”. To nie jest kwestia polityki narkotykowej.
II. O żałobie i etyce dziennikarskiej
Problem jaki dostrzegam jest zupełnie innej natury. Zanim o nim opowiem, poczynię jedno zastrzeżenie. Niezmiernie denerwują mnie medialni psycholodzy, “eksperci tabloidów” z tytułami profesorskimi, biegli i specjaliści występujący w mediach, by mówić z dostojnym grymasem oczywiste i dostępne każdemu prawdy lub opowiadać całkowite bzdury, poparte jedynie własnym autorytetem. Nie znoszę oglądać narcystycznych psychiatrów, którzy na wizji zachęcani przez dziennikarzy diagnozują ludzi, odwołując się do intymnych, acz zupełnie im nieznanych szczegółów życia ludzkiego. Pewnie wydaje im się, że czytają w myślach. Widz da się nabrać, specjalista czuje się zażenowany. Teraz stanę się jedną z tych eksperckich gwiazd, ale pozwolę sobie na to, bo moje światło jest jeszcze blade, zupełnie niemedialne i ledwo wychodzi z cienia. Opowiem o konkretnych osobach i to mi nie znanych, o których istnieniu wiem tylko dzięki uprzejmości mediów. Postaram się to jednak zrobić tak, by mówić o stanie wiedzy naukowej odnośnie palenia marihuany, samobójstw i ich związków z chorobą psychiczną.
Zacznę jednak od tego, że widzę tragedię kobiety, której dziecko odebrało sobie życie. Starała się wychować chłopaka jak najlepiej umiała, poświęcała mu dużo czasu, interesowała się jego życiem, stwarzała mu perspektywy rozwoju. Miał właściwie wszystko, czego potrzebował. Wiedziała, że choruje psychicznie, podobno cierpiał na zaburzenia lękowe i depresję. Chodził do terapeuty, a przynajmniej miał taką możliwość. Ostatnio jednak czuł się lepiej. Dlaczego zatem postanowił się zabić? Przyczyną musiało być coś, o czym matka nie wiedziała, czego kontrolować nie mogła. Sprawdzenie jego prywatnych wiadomości nie pozostawiło złudzeń. Chłopak palił marihuanę. Jest czynnik zewnętrzny, który doprowadził do tragedii. Jest to w dodatku coś, o czym można ostrzec innych, co można starać się kontrolować, jeśli się wie, że występuje. Taki przeciwnik staje się oswojony, realny, obiektywnie postrzegalny. Zupełnie inaczej niż cierpienie i lęk. Kiedy wiemy z czym mamy do czynienia, możemy sobie jakoś to poukładać. Możemy zagłuszyć poczucie winy, wypowiedzieć temu wojnę, ostrzec innych. Mamy przeciwnika do walki, na którym możemy skupić swój gniew, na którym możemy się zemścić. To dobrze, bo nagła konfrontacja z tak dramatycznym i nagłym zdarzeniem jest druzgocąca dla psychiki ludzkiej. A tak, jest czas, żeby się oswoić, jest wróg, którego istnienie tłumaczy nam przyczynę niepojętego. W dodatku matka chce założyć fundację “na rzecz robienia dzieciom testów” na obecność narkotyków w organizmie, bo w jej mniemaniu takie działanie zapobiegłoby śmierci syna. Taki test można kupić w aptece za kilkanaście złotych. Dzięki temu uzyskamy kontrolę nad bliskim nam człowiekiem, to takie proste. Ta drobna suma może przesądzić o życiu i śmierci…
Przyjdzie u niej też czas na depresję, pogodzenie się następuje zaś zawsze na końcu. Wtedy wrzawa medialna już ucichnie, cierpienie kobiety przecież nie jest tak medialne jak spór o legalizację. Tak wygląda żałoba i ta kobieta przechodzi ją, jak mi się zdaje, w niezwykle dojrzały sposób. Jednak tak nie powinna wyglądać debata nad polityką narkotykową w Polsce. Poczekałabym z publikacją artykułu przez Newsweek, wstrzymałabym emisję programów, w których ta osoba mówi, to co ma do powiedzenia. Poczekałabym, by emocje związane ze śmiercią trochę opadły. To jest mój główny zarzut pod adresem dziennikarzy.
III. Marihuana i choroby psychiczne – współwystępowanie czy wynikanie?

Czy prawidłowe jest wnioskowanie, że palenie trawki prowadzi do śmierci? Oczywiście jest ono błędne. Nie ma żadnych prawidłowo przeprowadzonych badań, które wskazywałyby, że palenie trawki może być przyczyną samobójczej śmierci. Czy jednak palenie marihuany może towarzyszyć samobójstwom? To jest już zupełnie inne pytanie i wymaga udzielenia pozytywnej odpowiedzi. Taka jest bowiem różnica między związkiem przyczynowym a korelacją. Ta ostatnia oznacza współwystępowanie zmiennych. Ktoś choruje, cierpi, nie może znaleźć zrozumienia, doświadcza kolejnych porażek albo stanów, których inni nie pojmują, czuje lęk, nie widzi perspektyw – szuka czegoś, co uwolni go z tego stanu. Sięga po środki wpływające na świadomość, na poczucie realności własnego istnienia. Zażywa substancje, które zmieniają to, co jest negatywne. Po okresie fascynacji, euforii, wzmożonego odczuwania przyjemności, napływu serotoniny, następuje kolejny spadek. Nasze synapsy przyzwyczajają się do obecności substancji psychoaktywnej, a gdy jej zabraknie znowu jest źle, początkowo może nawet gorzej niż było. Osoba z problemami może to przeżyć wyjątkowo boleśnie. Nie jest to bowiem dobra metoda, by regulować swoje stany emocjonalne za pomocą substancji, które te stany zakłócają. Takie próby nie mogą odnieść skutku na dłuższą metę. Nie został wyleczony bowiem główny problem, który doprowadził do tego, że w ogóle sięgnęło się po dany środek – w tym wypadku trawkę. Doświadcza się natomiast kolejnej porażki.
W przypadku osób zdrowych żaden kryzys jako pierwszy wystąpić nie musiał. Osoby te często sięgają po środki psychoaktywne, gdyż cechuje je wysoka otwartość na doświadczenie. To taka zmienna psychiczna – cecha, która sprawia, że niektórzy ludzie aktywnie poszukują nowych doświadczeń, są nastawieni na eksplorację tego, co nieznane. Badania wyraźnie wskazują na istnienie związku między otwartością, skłonnością do podejmowania ryzyka i testowaniem substancji psychoaktywnych (np. Eisenmann i in., 1980; Victor i in., 1973). Z kolei, otwartość na doświadczenie koreluje pozytywnie z inteligencją. Ci, którzy poszukują nowego, są ciekawi świata, chcą odkryć to, co jest im jeszcze nieznane, wypadają także lepiej w testach na inteligencję. Ostatnio ukazały się szeroko omawiane badania, które wskazują, że inteligentne dzieci częściej sięgają po substancje psychoaktywne w dorosłym życiu (White i Batty, 2012). Czy poprawne jest zatem twierdzenie, że palenie marihuany jest dobre, bo sięgają po nią ludzie inteligentni? Jest ono oczywiście błędne, co wiemy dopiero, kiedy odkryjemy, że inteligencja i marihuana niejako występują obok siebie, a zmienną, która je łączy jest prawdopodobnie właśnie otwartość na doświadczenie. Tak samo jest w przypadku marihuany i samobójstwa – jest jakaś inna zmienna, która sprawia, że te dwie ze sobą współwystępują. Taką zmienną jest kryzys emocjonalny, choroba, problemy psychiczne. Tym właśnie różni się korelacja od przyczyny i skutku.
Od dawna naukowcy chcą znaleźć sposób, by rozstrzygnąć kwestię, czy to narkotyki prowadzą do psychozy, czy też to psychoza sprawia, że niektórzy sięga się po narkotyki. Problem ten, o którym często się mówi ” jajko czy kura”, jest trudny do rozstrzygnięcia, nie istnieje bowiem adekwatna metoda analizy statystycznej, która z całą pewnością pozwoliłaby na wyciąganie tego rodzaju wniosków. W grudniu 2012 r. ukazały się wyniki badań przeprowadzonych w Holandii, które miały na celu wykazanie wzajemnych zależności między psychozą a paleniem trawki (Griffith- Lendering i in., 2013). Oczywiście nie rozwiązały one zarysowanego problemu. Dowiadujemy się, że marihuana wiąże się z rozwojem psychozy wśród nastolatków, lecz psychoza jednocześnie sprawia, że ktoś sięga po marihuanę. Mamy zatem do czynienia z dwutorowością, wzajemnymi oddziaływaniami, o których pierwszeństwie nie sposób rozstrzygnąć. Nie jest zatem poprawne wskazywanie, co jest przyczyną, a co skutkiem. To przytyk dla tych, którzy bezkrytycznie mówią, że marihuana używana jest przez takie osoby, by łagodzić symptomy choroby. Nie ma na to dowodu. Reszta to kwestia interpretacji, a ta zależna jest od badacza. Wiadomo, że okres adolescencji wiąże się z intensywnym rozwojem, który zakłócony może być przez substancje psychoaktywne. Palenie marihuany przez nastolatków, w rodzinach których występuje schizofrenia, czy psychozy, może okazać się dużo bardziej dla nich szkodliwe niż dla osób niezagrożonych takimi chorobami. We wspomnianych badaniach okazało się przykładowo, że nastolatki, które paliły w wieku 16 lat, były bardziej podatne na rozwój psychozy w wieku lat 19. Z kolei osoby, które miały objawy psychotyczne, mając 13 lat, częściej paliły marihuanę w wieku 16 i 19 lat.
IV. Depresja i samobójstwo
Wróćmy do historii nastolatka, który popełnił samobójstwo w Wigilię. Podobno od kilku dni był w lepszym nastroju. Ma to być dowód na to, że to marihuana, a nie depresja doprowadziły do jego śmierci. Wiele samobójstw popełnianych jest w okresie świątecznym, choć największy odsetek notuje się na wiosnę, gdy świat budzi się do życia. Wówczas smutek i cierpienie przygniata najbardziej. Tam gdzie inni doświadczają euforycznych wzniesień związanych z magią rodzinnych świąt, inni nie są w stanie udźwignąć ciężaru wyobcowania. Cierpienie staje się dotkliwsze. Paradoksalne wydaje się to, że samobójstwa popełniają te osoby, które mają za sobą najgłębszą fazę ataku depresji (Carson i in., 2005). Ich stan się poprawia, a czujność osób bliskich słabnie. Cieszą się, że ktoś wraca do zdrowia, zaczyna lepiej funkcjonować i tu nagle czar pryska. Ktoś odbiera sobie życie. Śmierć wydaje się nagła i nieuzasadniona, bo przecież najgorsze miał już za sobą. Tak niestety jest, że jak się przeżyło to, co złe, to nie chce się już nigdy do tego wrócić.
Osoby cierpiące jednak w fazie najgłębszego smutku nie mają siły, by zrealizować swój zamiar. Niektórzy nie czują nic, nie doznają przyjemności – obumierają od środka. Trudno nawet mówić o smutku, oni po prostu trwają i nie widzą sensu tego trwania. Kiedy ich stan się poprawia, nabierają odwagi, siły, by zrobić to, co muszą zrobić, by nie wrócić do tego stanu, którego doświadczyli. Nie trzeba zatem tu wypalonego skręta, by zrozumieć, że samobójstwo osoby bliskiej zdarza się w momencie niespodziewanym. W literaturze wskazuje się, że osoby depresyjne są dwadzieścia razy bardziej zagrożone zamachem na własne życie niż ludzie niedotknięci depresją. Nawet jeśli samobójstwo nie łączy się bezpośrednio z depresją, to w około 90 % przypadków może być powiązane z jakimś innym zaburzeniem psychicznym (Isacsson, Rich, 1997).
Nastolatek, którego sprawa stała się ostatnio głośna, ostrzegał, że nie widzi sensu życia. Większość osób nie traktuje takich deklaracji poważnie, popełniając tym samym wielki błąd. Samobójcy najczęściej ostrzegają o swoich zamiarach, takich słów nie można bagatelizować. W omawianym przypadku zarysowuje się pełny obraz choroby, na której istnienie marihuana mogła mieć, choć uboczny wpływ. Czy była to depresja, czy może doszła do tego psychoza – już raczej się nie dowiemy. Obraz chłopaka, który przedstawia jego matka, doskonale wpasowuje się jednak w klasyfikacje psychiatryczne i to niezależnie od tego, czy zażywał substancje psychoaktywne, czy nie.
V. Przypadek śmierci a polityka narkotykowa
Śmierć tego dzieciaka ma w ocenie dysponentów dobra, jakim jest pamięć o osobie zmarłej, przyczynić się do wzrostu świadomości dorosłych odnośnie problemu jakim jest zażywanie narkotyków przez młode osoby. Powiedzmy sobie szczerze, zażywanie narkotyków, a w tym i palenie trawki przez młodzież, może wywoływać negatywne skutki dla ich rozwoju i zdrowia. Czy jednak jest to argument, by podważać ich poczucie godności osobistej, wzmagać kontrolę nad ich życiem? W mojej ocenie zachęcanie rodziców do wątpienia we własne dzieci nigdy nie doprowadzi do zamierzonego skutku. Test na obecność narkotyków nie zapobiegnie depresji, nie uchroni wrażliwego dziecka od samobójczych myśli. Taki test nie zapobiegnie też jego śmierci. Niejedne badania wykazały, że autorytatywna postawa i kontrola względem osób młodszych przynosi odwrotne skutki od zamierzonych. Młodzież potrzebuje autonomii, będzie się tym bardziej buntować. To zjawisko potrzebne i rozwojowe. Młodym ludziom trzeba stworzyć warunki, by wzięli w bezpieczny sposób odpowiedzialność za własne życie, by nauczyli się doświadczać i rozróżniać, co jest dla nich dobre, a co złe. Budowanie takiej postawy w bezpiecznym otoczeniu nie jest możliwe przy wzmożonej inwigilacji. Młodzież nie może być przedmiotem własności rodziców. Jeżeli dziecko zmaga się z problemami psychicznymi i to sygnalizuje, trzeba sięgnąć po kompleksową pomoc, a nie badać skład chemiczny moczu. To zbytni i szkodliwy redukcjonizm.
Trzeba również pamiętać, że to, czy ktoś sięgnie po narkotyk w dużej mierze zależy też od ukształtowania jego osobowości, od uprzednich doświadczeń i własnych potrzeb. Nie należy karać ludzi za to, że są ludźmi. Penalizacja posiadania narkotyków to najgorsza metoda wsparcia. Podważanie autonomii i godności własnego dziecka to najgorsza metoda wychowawcza.
VI. Literatura
Carson, R., Butcher, J.N., Mineka, S. (2005). Psychologia zaburzeń, Gdańsk: GWP.
Eisenmann, R., Grossman, J. C., Goldstein, R. (1980). Undergraduate marijuana use as related to internal sensation novelty seeking and openess to experience. Journal of Clinical Psychology, 4 (136), s. 1013 – 1019.
Griffith-Lendering, Wigman, Prince van Leeuwen, Huijbregts, Huizink, Ormel, Verhulst, van Os, Swaab, Vollebergh (2013). Cannabis use and vulnerability for psychosis in early adolescence—a TRAILS study. Addiction, 2 (108).
Isacsson, G., Rich, C. L. (1997). Depression, antidepressants, and suicide: Pharmacoepidemiological evidence for suicide prevention. W: R. W. Maris, M.M. Silverman, S.S. Canetton (red.), Review of Suicidology, (s. 168 – 201). New York: Guilford.
Victor, H. R., Grossman, J. C., Eisenmann, R. (1973). Openness to experience and marijuana use in high school students. Journal of Counsulting and Clinical Psychology, 1 (41), s. 78 – 85.
White, J., Batty, G.D. (2012). Intelligence across childhood in relation to illegal drug use in adulthood: 1970 British Cohort Study. Journal of Epidemiology and Community Health, 9 (66), s. 767 – 774.
23 comments On Marihuana, depresja, samobójstwo i logika mediów
Bardzo dobry tekst…(aż mnie zamurowało jak ktoś obcy może dobrze ubrać w słowa moje własne przemyślenia) bardzo ale to bardzo bym chciał przeczytać o przemyśleniach na temat legalizacji ( jeśli będzie to napisane na takim samym poziomie na pewno będzie warte…)
Bardzo dziękuję! Skoro jest taka potrzeba, to i o legalizacji napiszę.
Nie potrafię tak dobrze ubrać w słowa swoje myśli jak autor więc powiem tylko – świetny tekst, oby więcej ludzi tak na tą sprawę patrzyło
Dziękuję i zapraszam do śledzenia bloga.
Marihuana nie uzależnia ? Ile można sie okłamywać?sami dobrze wiecie jak jest.. ,palenie marihuany sprawia że sie buntujemy przeciw wszystkiemu ,jest tak czy nie ?zawsze osoba która pali będzie za legalizacją ,będzie znajdywać pozytywne aspekty palenia ,dlaczego ? ,marihuana jest nielegalna to też ma swój wpływ ,coś co nie ma większych skutków ubocznych zdrowotnych jest nielegalne, czemu papierosy są a trawa nie ? Największy wpływ mają media pokazujące dobrą zabawe na ganji i zamazującą jej ciemną stronę ,na początku jest wszystko okej śmiechawa ,relaks ,inne lepsze życie … ,jednak z biegiem czasu ten stan jest zbyt piękny żeby go niepowtarzać ,zaczyna to sprowadzać się do codzienności…. ,wkońcu dluższym czasie w moim przypadku 3 latach już to nie było to samo ,nie było śmiechawy ,poprostu sie paliło bo przecież to nie jest złe … 2lata później zaczeło byc jeszcze gorzej ,problemy sie ponaglały ale cały czas tłumaczyłem sobie przecież to nie jest złe to jest lepsze od alkoholu ,wkoncu doszly do tego schizy .. masakra ,szkoda słow palicie palcie nawet będę dla was za legalizacją tylko nie namawiajcie do tego nikogo kurwa…
Sugeruję przeczytanie artykułu raz jeszcze, najlepiej ze zrozumieniem ;). Nie można świata dzielić na dychotomiczne kategorie: dobre i złe, białe i czarne. Problemy społeczne i osobiste są znacznie bardziej złożone – i właśnie tego dotyczy mój wpis. Wiedzy o ludziach nie buduje się na jednostkowych doświadczeniach, choć z pewnością mają one wartość poznawczą. Nikt nie twierdzi, że palenie marihuany jest dobre. Ja osobiście natomiast twierdzę, że karanie za palenie wyrządza więcej szkody niż pożytku. To dwa zupełnie odrębne problemy, w dodatku wpis nie pretenduje do tego, by je chociażby kompleksowo omówić, z pewnością także ich nie rozwiązuje. Pozdrawiam 😉
Z tego co mówisz wynika, że byłeś w pewnym stopniu uzależniony. Nikt nie twierdzi, że jest to niemożliwe, ale jeżeli byłby to alkohol to myślę, że wcale nie byłoby lepiej. Wszystkie substancje narkotyczne są szkodliwe, ale jeżeli mogę zgodnie z prawem codziennie wypijać flaszkę wódki, jeżeli tylko będę miał ochotę, to dlaczego nie mogę usiąść w domu z ekipą i zapalić blanta? Z logicznego i społecznego punktu widzenia państwa nie powinienem być ani jednostką asocjalną, ani patologiczną- jest jednak inaczej. Moim zdaniem to, że marihuana jest karana w Polsce, a także i innych krajach to “temat rzeka” i chodzi, jak zwykle o bardzo duże pieniądze. Zarówno dla możnych tego świata, jak i czarnego rynku, a sytuacje takie, jak ta przedstawiona w artykule są nagłaśniane w celu zmanipulowania opinii publicznej. Nie pierwszy i nie ostatni raz. I nie tylko w tym temacie.
Chodzi o to że Marihuany nie można opatentować, nie można kontrolować rynku jak alkohol czy tytoń. Każdy nawet w Polsce na wiosnę wysadził by kilka krzaków i miał w nosie wielkie przedsiębiorstwa, czarny rynek, koncerny tytoniowe i alkoholowe, czyż nie ?
Poza tym marihuana nie uzależnia bardziej od piwa pitego po pracy. Zrozumiesz to, albo będziesz udawał że wiesz lepiej bo wszędzie tak piszą. Bardziej tytoń dodawany do blanta uzależnia jeśli jest się osobą niepalącą… tyle w tym temacie
Marihuana uzależnia to jest fakt. Jednak też uważam że debata na jej temat powinna być realizowana bez całej tej dawki zbędnych emocji, którą sączą zwolennicy i przeciwnicy palenia. Emocje które reprezentują wszystkie zainteresowane strony sprawiają że logiczne i naukowe argumenty gdzieś przepadają, i w końcu większość ludzi jest nieuświadomiona apropo tematu marihuany, ludzi jej zażywających, młodzieży podpalającej trawkę i policji która tą młodzież ściga. Uważam ze karanie za posiadanie marihuany karą więzienia jest totalną głupotą, i jest tylko chorym wymysłem władz skazanym na porażkę. W ciągu ostatnich 10 lat, marihuana się znacznie upowszechniła, pali ją wiele osób, coraz większa część społeczeństwa jest bardziej świadoma i ją uprawia, a “prawo się nie zmienia, wciąż szperają po kieszeniach”. To jest patologia, a nie samobójstwo chłopca którego dręczyły różne problemy psychiczne. Potrafię zrozumieć żałobę matki, i to ze ona musi zwalić na coś winę, bo inaczej by nie wytrzymała psychicznie, jednak uważam ze winy powinna szukać w sobie, w swoim wychowaniu syna i relacji z nim. Ale to za trudne dla rodzica który stracił dziecko, więc nie ma co potępiać tej kobiety.. Ale też nie powinno się brać na powaznie jej zarzutów apropo gandzi.
Pingback: MARIHUANA,DEPRESJA,SAMOBÓJSTWO I LOGIKA MEDIÓW | WolneKonopie.org ()
Bardzo dobry, ale to bardzo dobry tekst. W koncu ktos madry, ze zdrowym dystansem do sprawy, ktora – czy sie to niektorym to podoba czy nie – wymaga racjonalnej dyskusji, podczas gdy po obu stronach (zarowno tej za i przeciw) sa tylko stereotypy, emocje, a jako argumenty wyniki “badan”, ktore pasuja do zajmowanego stanowiska. Gratulacje raz jeszcze. Wiecej takich glosow chcialoby sie slyszec…
Także chciałabym poczytać więcej rzetelnych tekstów, ale rzetelność niestety nie przebija się do opinii publicznej z taką siłą, jak kolejne psedo-rewelacje nagłaśniane przez media. Dziękuję i pozdrawiam.
weźcie ćpajcie fete mówie wam w chu* lepsze od alko czy zilola
zdecydowanie odradzam ćpanie w ogóle, lepiej poczytajcie książki – to dopiero odlot
Tekst o ogromnym ladunku merytorycznym, tym smutniej sie robi, zdajac sobie sprawe, ze znikome sa szanse na przedarcie sie z tym do mainstreamwego nurtu.
Moja perspektywa jest taka, ze sprawa jest wybitnie podejrzana jak chodzi o te medialne zapedy do tworzenia tzw. dyskusji. Mam na mysli to, ze dawno temu, kiedy alkohol i nikotyna zostaly zatwierdzone do publicznej sprzedazy, oblozone podatkami, nie bylo takiego cisnienia na proby doszukiwania sie: czy w szeroko pojetym interesie spolecznym jest zasadne wprowadzenie tychze substancji do powszechnego, legalnego uzytku. Znane byly negatywne skutki zazywania tych uzywek, nie trzeba siedziec latami w sprawozdaniach naukowcow, by dojsc do wnioskow na temat bardzo wysokiej smiertelnosci, destrukcyjnym wplywie w obrebie rodziny. A jednak teraz , kiedy coraz wiecej panstw zmierza w kierunku wiekszej liberalizacji polityki odnosnie narkotykow miekkich, Polska zdaje sie byc jednym z coraz mniej licznych bastionow nakrecajaca niekonczaca sie debate. Upraszczajac sprawe – nie twierdze, ze marihuana nie powoduje negatywnych skutkow, owszem, sam testowalem na sobie przez dlugi okres zarowno alkohol, tyton i trawke. Moje subiektywne odczucia pokrywaja sie z powszechnie znanymi wynikami badan na temat sily uzaleznien, tzn nikotyna, alkohol, potem gdzies tam w tyle trawka, wyprzedzona nawet przez heroine,kofeine i inne substancje. Wnioski: ustawodawcom chodzi zupelnie o co innego, z pewnoscia nie jest to dobro ogolu. Byc moze to problem z powszechnym otaksowaniem, byc moze niechec do posiadania obywateli z atrybutem krytycznego myslenia, aktywnego kwestionowania sposobu sprawowania wladzy.
Specjalisci psychologii i psychiatrii zgodnie podkreslaja, ze okazjonalne palenie trawki jest najlepszym sposobem “terapii duszy”, oczywiscie dla osob z pewnym poziomem samoswiadomosci.
Jeden z najlepszych ekspertow od psychodelikow , Terence McKenna otwarcie mowi o tym, w przypadku uzywek duza role odgrywa umiarkowanie.
Niestety nie wierze, by tutaj ( tzn w wiadacych mediach) chodzilo o konstruktywna dyskusje, raczej ten watek bedzie jeszcze dlugo sluzyl niektorym politykom jako bait, karta przetargowa podczas kolejnej walki o rzad dusz.
Otóż to – umiarkowanie, samoświadomość i samokontrola. Nie wszyscy jednak to mają, a w dodatku trudno im pomóc, skoro muszą się ukrywać. My tu gadu gadu, a tyle ludzi ma złamane życiorysy w związku z zaetykietowaniem ich jako przestępców przez nasz wymiar sprawiedliwości. Pozdrawiam
Dziękuję za artykuł, dużo wyjaśnia w ciężkich chwilach, pomaga zrozumieć co mogło się stać.
Marihuana nie zwiększa serotoniny a reguluje! Dlatego można ja zaliczyć do leków na depresje! Daj jeszcze starsze źródła np za czasów jak podawali Heroinę jako lek na kaszel. Ludzie opanujcie się!
Kluczowe źródła to te z 2012 i 2013 r., które z nich uważasz za stare? Jeśli udało Ci się opisać i wyjaśnić dokładne działanie marihuany na neuroprzekaźniki, to gratuluję – jesteś pierwszy na świecie :).
Oczywiście tekst dobry, ludzie są słabi psychicznie a przez prohibicje mamy zjawisko “ukrywania sie”.
Obecna polityka narkotykowa przypomina mi o tym, że wciąż żyjemy w mentalnym średniowieczu.
Chciałbym aby autorka podeszła do tego problemu w inny sposób, mianowicie wszystkie osoby zażywające marihuany z pewnego, bez dodatków, źródła, doznają stanów duchowego przebudzenia, podwyższonego stanu świadomości. Objawia się to w pewnym wieku, nazywa się to schizofrenią lecz jest to efekt uboczny ingerencji osób trzecich na taką przebudzoną osobę. Strach, paniczny lęk powodowany obserwującymi osobami, komentarzami obcych osób zupełnie jakby znali myśli osoby pod wpływem. Tak, wiem, omamy ktoś wymyślił, ale czy aby na pewno ? Ja mam bardzo stanowcze stanowisko, bo doświadczam czegoś co nazywa się w moim otoczeniu jako “zakładanie blokad” nazwa może niezbyt wiele mówi ale bardzo dokładnie określa mój stan umysłu, który jest totalnie zależny od osób trzecich, którzy mają wpływ na moje ciało i umysł w sposób totalny. Chodzi o wszczepianie ludziom mikro implantów w okolicy uszu, oraz na karku pod włosami, przy czym nikt o niczym nie wie i nie chce wiedzieć. Osoby które mi to zrobiły stanowczo się wypierają, mieszkam w małej miejscowości gdzie wszyscy zdają się brać w tej konspiracji udział, nazwac ich można kontrolerami, lub operatorami umysłu. Stało się to po intensywnym paleniu choć w czasie kiedy się nasiliło prześladowanie mnie, dawali mi do zrozumienia że mnie obserwują, słyszałem znane mi osoby bezpośrednio w głowie, coś zaczęło piszczeć w uszach jednocześnie gdy odkryłem że coś mi wszczepiono w kanale słuchowym i mnie wyraźnie uwiera, czyszcząc uszy wyciągam skrzepy, kompletna bezradność. Moje objawy jasno wskazują na schizofrenie, ale dla osoby która nie zna pochodzenia głosów, ja znałem ich wszystkich, kilkanaście osób, choć początkowo uznałem że jest tylko kilka. Miałem liczne objawy które wg wikipedii znaleźć można jako halucynacje, włącznie z czymś wyraźnie poruszającym się pod skórą, ale to zbyt niesamowite by w tym momencie o tym pisać.
Wracając do tematu, gdy doznawałem pewnego rodzaju przebudzenia, rozumiałem więcej, wiedziałem więcej, nie miałem żadnych wątpliwości odnośnie tego co w dyskretny sposób doświadczałem zewsząd. Pewnej grupie osób, działającej jak przestępcy w białych rękawiczkach okazałem się na tyle niebezpieczny, mój stan świadomości oczywiście bo niczym innym nie zagrażałem, że postanowili wydac na mnie wyrok, programować mój umysł, przechodziłem nocne hipnotyczne programowanie, tzn puszczali “nagrania” bezpośrednio do głowy, w ten sam sposób jak słysze te głosy przesyłane bezprzewodowo do mojej głowy poprzez mikro nadajniki w kanale słuchowym. Wszystko odbywało się bez mojej zgody, wiedzy, po prostu budziłem sie rano i już byłem zaimplantowany, założono blokady. Technologia wojskowa, na tyle nieprzyjemna dla każdego kto mógłby mi pomóc, że nikt o tym nie chce wiedzieć, policjant który był u mnie w domu wie o założonych blokadach i sam przez chwilę dublował moje myśli., ksiądz podobnie, świadkowie jehowa chodzący od domu do domu także po krótkiej rozmowie ze mną, poszli do sąsiada i się dowiedzieli jak mną sterować, lub raczej poniżać. Bo to nie ma zbyt wiele wspólnego z humanitarnym traktowaniem, zachowuję się i traktują mnie jak robot, przy czym drwiące śmiechy w głosie, ciągłe przeklinanie, wyzwiska, nie ma w mojej niewielkiej miejscowości nikogo kto by się wyłamał z tego procederu, wszyscy bierni chociaż słyszą mnie w swoich “słuchawkach”, lub aktywnie sterują mną. Nie wiem jak to wyjaśnić w przekonujący sposób, ale Oni wszyscy widzą to co ja widze swoimi oczyma, co więcej potrafią pokierowac wzrokiem jakbym przez chwilę tracił kontrolę nad swoim umysłem, wszystko dzieje się zupełnie pomijając moją kontrolę. Komentują wszystko to co ja widzę, słyszę to jako ICH głos, nie mylić z moim własnym, to kazdego z kontrolerów wyraźnie słyszę jak komentuje wszystko co widzę. Powiem coś jeszcze gorszego, potrafią czytać moje myśli, lub raczej syntezować moje myśli na mowę, zupełnie jakby przechwytywali moje fale mózgowe, te które odpowiadają za mowę, moje myśli, być może także wzrok, wiele na to wskazuje. Słyszałem wielokrotnie swoje myśli w telewizorze, radiu itp w dodatku swoim głosem, to niesamowita technologia, można od tego zwariować, ja to gwarantuję jeżeli nie ma się świadomości że coś takiego istnieje. Społeczeństwo jest bierne na moje cierpienia, nie mam prywatności we własnej głowie, myśli są blokowane za każdym razem gdy ktoś się odezwie, lub skomentuje myśli, po chwili je zdubluje werbalnie, otaguje kilkoma wyrazami i zmusi bym pomyślał o tym co usłyszałem jak o własnych myślach które bezprawnie naśladują. Nikt prawdy nie powie, wszyscy dali by sobie rękę uciąć, a niżeli przyznać się do kontrolowania mojego umysłu, blokowania myśli, sterowania układem psychoruchowym itd Dla wszystkich którzy biora w tym udział zwariowałem, mam chorobę psychiczną, jakąś paranoję i wspomniane halucynacje. Gdyby nie moja świadomość od samego początku bym pewnie zwariował, chociaż ledwo się trzymam, żyć się juz dawno odechciało, tylko wegetuję i słuszam to o czym chcą bym myślał, gdzie mam spojrzeć, o czym myśleć, zmuszają mnie do mowy myślami, gdy blokują mowę myślami, mówię jakbym czytał po cichu, gdy to zablokują mówię na głos, gdy mówię nagłos i powiedzą komendę o zatrzymaniu, lub zawiesza, bo mówią właśnie w trzeciej osobie, to wtedy nic nie mówię, wyciszam się.. Wszystko dzieje się na prawde, nie ma mowy o chorobie, jakkolwiek niesamowite jest to o czym pisałem tak powinno dać wielu do zrozumienia, co dzieje się za naszymi plecami. Bo okazuje się że wszyscy których znałem, którzy całe zycie przede mną ukrywali ten fakt, że jestem jakiś inny od nich pod tym względem że nie mówili mi o technologii i implantach jakie mają wszczepione, a jakie mi wmontowano na początku roku, a niektóre z nich wcześniej gdy jeszcze spałem, choć miałem otwarte oczy.
To marihuana mnie uświadomiła o tych ludziach, wszystkich którzy działają jak w zmowie, ciche przyzwolenie społeczeństwa na torturowanie mnie w własnej głowie, każda moja myśl jest przez nich mówiona na głos, komentują moje myśli jak by mówili o sobie, lecz moja podświadomość w następnej myśli to co usłyszałem odbiera jak swoją własną myśli, lub raczej nakaz bezwarunkowy by o tym pomyśleć… Przerażające doświadczenia zdobyłem w tym czasie, nikomu nie życzę… rozumiem czemu tak wiele osób targnęło na swoje zycie, nie mam wątpliwości że także padli ofiara tego typu ataków, uznali ich stan świadomości za przejaw zagrożenia, muszą takich jak ja wyciszać, neutralizować, a jak już coś wiem to się okazuje że nikt nie chce mi uwierzyć, wszyscy ślepi chociaż mają oczy, głusi chociaż mają uszy. A tymczasem werbalnymi komendami sprawiają że czuję intensywne zapachy oddychając nosem, chociaż nic w powietrzu nie czuć, to mój umysł czuje zapach, ONI KONTROLUJĄ MÓJ UMYSŁ. Wiele osób doświadcza tego co ja, wcale nie musieli palić, a lądują u psychiatry, bo nie rozumieją co z nimi nie tak.. Może nie tak intensywnie, będąc od początku świadomym, że to się dzieje na prawdę, dali się omamić lekarzom o rzekomej chorobie, a jest to nic innego jak kolejny etap wyciszania takich osób drogą farmakologiczną. Mam wiele do powiedzenia w tym temacie, ale kto mnie zrozumie ?
Powiem jeszcze coś bardzo ważnego, marihuana działa na szyszynkę, bardzo ważna część mózgu, paląc aktywuje ją podczas gdy jest regularnie zatruwana fosforem, czy fluorem nie pamiętam, jest degradowana, a mimo to wciąż potrafi ją wskrzeszać. Dla wielu starożytnych kultur był to najważniejszy rejon mózgu, pozwala dostrzegać prawdę taką jaka jest na prawdę, słyszeć swój wewnętrzny głos który wszystko wyjaśniał, całą sztuczność dookoła, ja się wtedy czułem jak w matrixie, wszyscy zabiegani a wśród nich osoby które nieustannie mnie obserwowali, nawet do sklepu ze mną wchodzili, groźne miny, oni w przeciwieństwie do mnie wiedzieli co robią, ja próbowałem nadążać, jakoś się odnaleźć, znaleźć na ich czyny jakieś wyjaśnienie, podczas gdy powodowali we mnie bardzo silny strach, paraliżujący. Tacy ludzie są wszędzie, ale czy ich dostrzegasz ?
kto ma wiedzieć, ten wie. Ty masz nie wiedzieć. Chyba że wmawiasz ciemnotę ludziom, że marihuana jest zła, bo może chodzi Ci o chemie w której jest maczana…
Nie mówię, że marijuana jest zła lub dobra, lecz że należy krytycznie podchodzić do doniesień medialnych i zasłyszanych historii. Także tych opowiadanych na tym blogu.
Sliding Sidebar
Najbardziej popularne